Magda Biegańska to jedna z najbardziej utytułowanych artystek Drużyny Modrzejewskiej. Ma na koncie ponad pół setki ról teatralnych (i kilkadziesiąt w filmach i serialach), za które zdobyła prestiżowe nagrody – m.in. na Targach Nowej Dramaturgii w Radomiu, Opolskich Konfrontacjach Teatralnych, Festiwalu Arcydzieł w Rzeszowie. Osiągnąwszy artystyczną dojrzałość, aktorka postanowiła... wpuścić publiczność do swojej garderoby i zwierzyć się z tego, jak to jest grać w teatrze, a jednocześnie „normalnie żyć” - albo przynajmniej próbować. Przygotowując się do wyjścia na scenę, Magda opowiada o tym, jakie przeżycia ją ukształtowały, co wpływa na jej sztukę i pozwala zachować równowagę pomiędzy teatrem a „realnym życiem” - albo w tej równowadze przeszkadza. Mówi o postaciach, które grała i których cząstka została w niej, budując nową, hybrydyczną osobowość. Wydaje się szczera i bezpretensjonalna... ale może to tylko kolejna maska, którą zakłada czy to wbrew sobie, czy też nawet nie mając świadomości, że to robi?
Cudna w poważnym spojrzeniu porastającego w piórka kobiecego pisklęcia, szczera, bez sznytu teatralnej kokieterii. (Jacek Sieradzki)
Magda Biegańska jako pierwsza naiwna o imieniu Koloriana. Niespełna dwa miesiące temu widziałem ją w tytułowej roli w „Śnie srebrnym Salomei” Słowackiego bez żadnych ozdobników inscenizowanym przez Piotra Cieplaka skupioną, czułą, pięknie mierzącą się z karkołomnie trudną postacią. A teraz bawi do łez od pierwszego wejścia, pokazując, że i komedia jest jej naturalnym żywiołem. (Jacek Wakar)
Magdalena Biegańska (Salomea). Jej sen srebrny, wspomnienia, wizje, obłęd niemal jak Ofelii – są przejmujące nieodparcie. (Adam Kowalczyk)
Jej rola ma bardzo staranne sceniczne wykończenie, zgodne z koncepcją Łukasza Kosa, który nie stroni od jawnej teatralności swej opowieści, ale spod misternie wypracowanych gestów i słów wyłania się, zwłaszcza w chwilach bezradności, ta już znana, pozbawiona ozdób, bezpośrednia szczerość świetnej próby, dodatkowymi walorami wzbogacając mocną rolę. (Jacek Sieradzki)
Absolutnych wyżyn sztuki aktorskiej sięga, moim zdaniem, Magda Biegańska, grająca tytułową Salomeę Gruszczyńską – zakochaną panienkę, udręczoną na jawie i we śnie, która zaczyna rozumieć, że stała się chwilowym kaprysem bogatego pana. Jej monolog z aktu I, gdy swobodnie balansuje po różnych rejestrach – od wstydu do dumy, od tchórzostwa do odwagi, od uległości do buntu – wbija w fotel. (Piotr Kanikowski)